Oczywiście, jak to u mnie - wpis po północy.
Jestem. Żyję.
Po powrocie z wakacji moje życie nabrało dziwnego tempa.
Tyle miałam napisać a teraz nie wiem, jak zacząć. Może tak - kupiliśmy mieszkanie - nie dla nas, dla mojej mamy. Zakup i formalności, to był dopiero początek. Ponieważ mieszkanie długo stało puste, zaczęliśmy je odświeżać, ale jak ruszyliśmy jedno, okazało się że trzeba drugie. I tak utonęłam malując, szukając materiałów, fachowców, płytek, mebli, wożąc rury i przewody, złączki itd.
Nie trzymałam diety, nie ćwiczyłam. Waga oczywiście wzrosła.
Wieczorem cieszyłam się, że nikt nic ode mnie nie chce i nic nie muszę robić. Może to był błąd, wpadłam w jakiś depresyjny nastrój - brak ćwiczeń, brak endorfin.
W międzyczasie mój mąż musiał zrobić badanie krwi, na grupę i inne, więc stwierdziłam że będę mu towarzyszyć bo już baaardzo dawno nie robiłam badań diagnostycznych. Jeszcze dzisiaj odebrałam ostatnie wyniki i ku mojemu zdziwieniu - bo przecież czułam się ogólnie dobrze - okazało się, że nie wszystkie są idealne, a wręcz niektóre alarmujące. A internet nie pomaga i straszy chorobami!
W środę idę do lekarza, niech postanowi co dalej, jakie jeszcze badania powinnam wykonać.
Trening 4 października:
rolki około 20km
Trening wczoraj:
bieg po schodach, około 30min (ZAKWASY!)
Trening dzisiaj:
skakanka 26 minut, 2767 skoków, 300 kcal
30 day squats challenge - dzień 1 ZALICZONY