czwartek, 22 sierpnia 2013

Nie poddaję się

Dzień trzydziesty pierwszy
środa po północy

Myślałam już, że nie zacznę.
Przygotowałam sobie pudełko chusteczek, ale nie było potrzebne, może pod koniec ćwiczeń z Jillian, kiedy musiałam skakać z głową w dół. 
Nie było dobrze. W czasie biegu na bieżni miałam wrażenie, że ktoś/coś przygniata mi klatkę piersiową. Normalnie biegam z prędkością 8 km/h a dziś maszerowałam ledwo 5,5-6 km/h. 
Później było już tylko gorzej. W czasie przysiadów robiło mi się ciemno przed oczami, w shredzie walcząc z chęcią zwymiotowania niestety wykonywałam już tylko co drugie powtórzenie. 
Jestem słaba. 
Ale gdybym nie zaczęła teraz to już zawaliłabym cały plan.









Trening dzisiaj:
Bieżnia 10km LEDWO!
30 day squats challenge - dzień 14 ZALICZONY
30 day shred Jillian Michaels - dzień 14 ZALICZONY


3 komentarze:

  1. Gratuluję ukończenia treningu pomimo przeziębienia. Ja też dzisiaj prycham i kicham, ale mam zamiar poćwiczyć przynajmniej trochę. Nie wiem jak wyjdzie jeśli chodzi o jakość ćwiczen, ale nie poddam się walkowerem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co poddawać nigdy! :) sama tak mam, że próbuje skończyć. Może ucierpieć 'jakość' ale trzeba skończyć ;p

      Usuń
  2. Ej, a odżywiasz się właściwie?
    Jeśli ciało się tak buntuje, to zazwyczaj ma powody, słuchaj go w takich razach :*
    Jak ciało słabe (bo za dużo, bo choraś), to odpuszczaj (luzuj trochę), a zobaczysz, że wrócisz potem silniejsza :D
    Bo robić przecież to chcesz całe życie, rajt? Więc powoli :)
    I właśnie myśl o jakości, a nie ilości. Na wałku proponuję biegać na czas, a nie dystans i ustawiać sobie nachylenie 1-2%min, to wtedy odzwierciedla bieganie w terenie (choć trochę).

    Powodzenia dziewczyno! :)
    I dobrej zabawy ze sportem!

    OdpowiedzUsuń